Małgorzata Skowrońska 2012-05-07
Śledztwo IPN-u w sprawie śmierci Stanisława Pyjasa utknęło. Ekshumacja niczego nie wniosła, a jedyne jej skutki są takie, że część rodziny opozycjonisty toczy swój osobisty bój o wyjaśnienie śmierci studenta, pogrąża się w coraz bardziej fantastycznych hipotezach, a w świat idą informacje o tym, że polscy prokuratorzy mataczą w tej sprawie.
W rocznicę śmierci Stanisława Pyjasa pod tablicą upamiętniającą opozycjonistę złożono – jak co roku od 35 lat – kwiaty. Bogusław Sonik, dziś eurodeputowany, a wcześniej były opozycjonista i działacz Studenckiego Komitetu Solidarności, odczytał esbeckie zapiski z inwigilacji Pyjasa. Dokument pochodzi z kwietnia 1976 r., dziś znajduje się w archiwach IPN-u. To, że Pyjas był śledzony przez funkcjonariuszy SB już rok przed śmiercią, nie jest niczym nowym. Jeśli trzeba ten fakt przypomnieć, to dlatego, że śledztwo IPN-u, które miało wyjaśnić, jak zginął opozycjonista, na razie nie przyniosło niczego poza szumem medialnym i zagmatwaniem historii. Byli koledzy Pyjasa, którzy po jego śmierci założyli SKS, choć politycznie podzieleni, wciąż wierzą, że uda się znaleźć tych, którzy za tę śmierć odpowiadają. Dlatego z takim oburzeniem przyjęli przecieki z opinii poekshumacyjnej, jaką na polecenie prokuratorów pionu śledczego IPN-u sporządzili biegli medycy sądowi. Ma z niej wynikać, że śmierć Pyjasa mogła nastąpić na skutek upadku ze schodów. – Próbuje się przedstawić śmierć Staszka jako śmierć przypadkową – mówił w poniedziałkową rocznicę Sonik.
W przypadek nie wierzy też Agnieszka Przybysz, siostrzenica Stanisława Pyjasa. Ona także przemawiała pod tablicą upamiętniającą opozycjonistę. Nie jest tajemnicą, że kobieta nie reprezentuje całej rodziny, w tym żyjącej matki krakowskiego studenta. Jednak to jej głos jest najbardziej słyszalny. Gdyby ktoś, kto nie śledzi śledztwa IPN-u od początku, posłuchał tego, co mówi siostrzenica opozycjonisty, doszedłby do wniosku, że prokuratorzy nie tylko zatajają przed rodziną wyniki swojej pracy, lecz także pozbywają się dowodów, nie chcą przesłuchiwać świadków i robią wszystko, żeby zagmatwać sprawę. Tak nie jest, ale pani Agnieszka święcie w to wierzy i zasypuje wymiar sprawiedliwości kolejnymi skargami. Spisek się nawarstwia, a ta część rodziny Pyjasa, która popiera siostrzenicę, wierzy w spisek podwójny: najpierw SB zamordowała opozycjonistę, a teraz IPN mataczy w sprawie.
Prokuratorzy IPN-u, którzy rozpoczynali śledztwo z zamiarem błyskawicznego wyjaśnienia wszystkich tajemnic śmierci Pyjasa, muszą przecierać oczy ze dziwienia. Sięgnęli po środki ostateczne (ekshumację) z zamiarem ogłoszenia sukcesu prawnego i medialnego, a na razie konto ich osiągnięć obciążone jest tylko nagłaśnianymi teoriami spiskowymi części rodziny Pyjasa. Nie o to im chodziło, ale to, co dzieje się wokół śledztwa, sprowokowali sami. I sami muszą przełknąć tę gorzką nauczkę.
Dla „Gazety”: Bogusław Sonik
Prokurator jest gospodarzem śledztwa i nie powinien dopuszczać do tego, by w świat szły dziwne teorie. Staszek był inwigilowany na rok przed śmiercią. Gdyby w latach 90. nie blokowano śledztwa, dziś bylibyśmy w innym punkcie. Nie wierzyłem i nie wierzę, że ekshumacja może przynieść jakiś postęp. W sprawie wyjaśnienia tej śmierci państwo zawiodło, gdy blokowało dostęp do tajnych współpracowników, i wciąż zawodzi, gdy patrzy się na to, co dzieje się w śledztwie IPN-u.