Nowy dokument SB ujawniony w rocznicę śmierci Stanisława Pyjasa
08.05.2012 Elżbieta Borek
ROCZNICA. Zamordowany 35 lat temu Stanisław Pyjas był inwigilowany przez bezpiekę co najmniej rok wcześniej. Wczoraj, w rocznicę śmierci, przyjaciele Pyjasa ujawnili potwierdzający to dokument Służby Bezpieczeństwa.
To dwustronicowa notatka SB, opatrzona klauzulą „tajne”, będąca zapisem wszystkich ruchów młodego mężczyzny w dniu 12 kwietnia 1976 r.
– Oczywiście, jesteśmy w posiadaniu tego dokumentu już jakiś czas, ale nie było okazji, by o nim opowiedzieć. Rocznica śmierci wydaje się być odpowiednim czasem – powiedział wczoraj Bogusław Sonik. – Wtedy esbecy twierdzili nawet, że Staszek nigdy nie był w kręgu ich zainteresowań. A tu czarno na białym widać, że już rok przed jego śmiercią chodzili za nim. Ten dokument świadczy o tym, że to nie był przypadkowy student, ani przypadkowa śmierć!
Ciało Stanisława Pyjasa znaleziono 7 maja 1977 r. w bramie kamienicy przy ul. Szewskiej w Krakowie. Prokuratura umorzyła wówczas śledztwo, uznając, iż zebrany materiał dowodowy wskazuje na nieszczęśliwy wypadek, spowodowany przez samego Pyjasa.
– Może ktoś, kto nie znał człowieka, mógłby uwierzyć, że była to przypadkowa śmierć – mówi Bronisław Wildstein, przyjaciel Pyjasa.
– My, jego przyjaciele, nigdy w to nie wierzyliśmy! Nie są potrzebne dowody w postaci zapisu ze śledzenia Pyjasa. O tym, że jesteśmy inwigilowani, wiedzieliśmy więcej niż rok przed zabójstwem. Wielokrotnie o tym mówiłem. Byliśmy inwigilowani na pewno co najmniej od początku 1976 r., bo pod koniec kwietnia owego roku zostaliśmy aresztowani – dodaje Bronisław Wildstein.
Czy fakt, że Stanisław Pyjas już rok przed śmiercią był obserwowany przez bezpiekę, oznacza, że jego zabójstwo było zaplanowane? – Nie mogę postawić takiej tezy – twierdzi Bogusław Sonik.
Za PRL-u prokuratura uznała, że pijany Stanisław Pyjas potknął się o nierówności posadzki i spadł ze schodów. I to w wyniku powstałego wówczas krwotoku miało nastąpić zachłyśnięcie i uduszenie.