Kraków, dnia 8 czerwca 2021r.
Szanowny Panie Pośle,
po zapoznaniu się z otrzymanymi publikacjami, a to tekstem autorstwa Pana Jana Widackiego, Pani Marii Anny Potockiej (stanowiącymi fragmenty z książki tej ostatniej) oraz artykułem Pana Wojciecha Czuchnowskiego zamieszczonym w Gazecie Wyborczej z dnia 22 maja 2021r. pod tytułem „Wolimy wierzyć w legendę” i zawierającym stwierdzenie, iż „Pyjas nie został zamordowany przez peerelowską bezpiekę, nikt przed śmiercią go nie pobił. Czemu udajemy, że tego nie wiemy?” – nie można nie zauważyć w kontekście materiału dowodowego śledztwa prowadzonego z przerwami przez łącznie 42 lata w sprawie wyjaśnienia okoliczności śmierci studenta Stanisława Pyjasa, że powoływane w tych opracowaniach insynuacje, a przede wszystkim zaprezentowana w nich konstatacja są nieprawdziwe.
Nie wnikając w przyczyny tak subiektywnej narracji, całkowicie sprzecznej z ustaleniami śledczymi, można jedynie domniemywać, że Pan Jan Widacki, obrońca esbeków skazanych prawomocnym wyrokiem za mataczenie w przedmiotowym śledztwie w latach siedemdziesiątych, swoim wyznaniem daje wyraz frustracji z przegranej sprawy.
Z kolei Pani Maria Anna Potocka, podobnie jak Pan redaktor Wojciech Czuchnowski, wykazują w swoich tekstach dyletanckość, zajmując się tym zagadnieniem w sposób powierzchowny, nieprofesjonalny, nie posiadając stosownej wiedzy i odpowiedniego przygotowania dla formułowania własnych w konsekwencji fałszywych wniosków, odmiennych od przyjętych w decyzjach końcowych organów wymiaru sprawiedliwości.
Dla wykazania irracjonalnego, a zarazem życzeniowego sposobu przedstawiania tej sprawy przez autorów powołanych na wstępie opracowań, warto wskazać wyniki ustaleń śledczych zakończonych merytorycznie postępowań dotyczących tego zdarzenia, pozostających w opozycji do lansowanych przez te osoby twierdzeń.
Zasadą jest, że w każdej sprawie dotyczącej wyjaśnienia okoliczności śmierci człowieka, istotny walor dowodowy posiadają oględziny zewnętrzne ciała oraz wyniki sekcji zwłok.
To bardzo ważne ustalenia, ale nie jedyne rozstrzygające dowody w sprawie.
Dopiero wyniki innych czynności śledczych przeprowadzonych w ich kontekście, a więc pochodzące z osobowych źródeł dowodowych (zeznań, wyjaśnień), analizy oględzin uzyskanych i zabezpieczonych dokumentów (akta innych organów, akta związkowe, ect.) mogą doprowadzić do ustalenia mechanizmu i przyczyny śmierci, a także wykrycia sprawcy inkryminowanego czynu, jego motywów i sposobu działania.
Prowadząc śledztwo na każdym jego etapie zakłada się wersje śledcze sprawy, od najbardziej do najmniej prawdopodobnych, które konkretnymi działami operacyjno – śledczymi weryfikuje się przy stosowaniu zasad doświadczenia życiowego i logicznego rozumowania.
Jeżeli w sprawie ustalony zostanie sprawca czynu zabronionego, jak to miało miejsce w zakresie wątku utrudniania śledztwa prowadzonego w 1977 roku przez wysokich rangą esbeków, kierowany jest akt oskarżenia. W tym wypadku zakończony prawomocnym skazaniem.
W przeciwnym wypadku po wyczerpaniu wszelkich możliwości dowodowych i wobec między innymi ustaleń o zniszczeniu i niezachowania się istotnych dla sprawy dokumentów czy też akt jak w tej sprawie peerelowskich służb specjalnych, organ prowadzący śledztwo wydaje decyzje o jego umorzeniu.
Orzeczenie takie w części dyspozytywnej określa przede wszystkim przedmiot postępowania, jego kwalifikację prawną i podstawę umorzenia sprawy, czyli sposób jej zakończenia. W tej sprawie, co istotne „wobec niewykrycia sprawców czynu”, „w sprawie zbrodni komunistycznej stanowiącej jednocześnie zbrodnię przeciwko ludzkości, wyrażającej się w indywidualnym naruszeniu praw człowieka poprzez stosowanie represji w związku z działalnością pokrzywdzonego (St. Pyjasa) w studenckim ruchu demokratycznym, polegającej na dokonaniu w dniu 7 maja 1977 roku w Krakowie zabójstwa Stanisława Pyjasa, poprzez spowodowanie przez funkcjonariuszy Służb Bezpieczeństwa, będących funkcjonariuszami państwa komunistycznego, upadku pokrzywdzonego z wysokości przynajmniej II piętra klatki schodowej kamienicy przy ul. Szewskiej 7, w następstwie którego doznał on obrażeń ciała … (dalej następuje szczegółowy opis obrażeń).”
Kolejnym obowiązkiem organu śledczego w wypadku tak zakończonego postępowania przygotowawczego jest szczegółowe omówienie w uzasadnieniu decyzji finalnej ustaleń śledztwa ze wskazaniem najbardziej prawdopodobnej wersji wydarzeń, na której oparto rozstrzygnięcie, w tym wypadku wobec niewykrycia sprawcy zabójstwa spowodowanego przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa.
Ta określona jako „najlepsza” wersja to ustalenie, które nie pozwala w tym momencie przyjąć innego przebiegu wydarzeń, za bardziej prawdopodobny w świetle zgromadzonych dowodów.
Odnosząc się aktualnie do całkowicie chybionego twierdzenia Jana Widackiego, a także lansujących podobną tezę Marii Anny Potockiej i Wojciecha Czuchnowskiego, że brak jest motywu wskazującego na udział Służby Bezpieczeństwa w pobiciu czy zabójstwie Stanisława Pyjasa, a także, że „wylewność” tego studenta podczas rozmów ostrzegawczych nie dawała powodu, aby stosować przemoc wobec niego czy kogokolwiek z rozpracowywanej grupy opozycyjnej, należy przypomnieć, że bezsporne ustalenia śledcze wskazują na stopniową eskalację działań esbecji wobec tych osób.
Czynności te prowadzono z wykorzystywaniem wielu rodzajów technik operacyjnych, których stopień nasilenia i wieloaspektowość wskazują, że działania SB stanowiły tzw. „kombinację operacyjną”.
Istotą „kombinacji operacyjnej” była potajemna interwencja organów bezpieczeństwa w działalność inwigilowanych osób i środowisk, polegająca na stosowaniu prowokacji.
W przypadku Stanisława Pyjasa te działania to początkowo rozmowy ostrzegawcze z nim samym, w trakcie których podawał on wprawdzie informacje, ale te, o których on i jego przyjaciele wiedzieli, że są znane esbecji i faktycznie nikomu nie zaszkodzą. Kolejną formą oddziaływań były rozmowy z rektorem, rodzicami, za pośrednictwem których próbowano Stanisława Pyjasa zastraszyć.
Zebrane dokumenty byłej SB jednoznacznie potwierdziły, że Stanisław Pyjas już w 1976 roku był uważany za jednego z głównych działaczy grupy studentów o poglądach wolnościowych i prodemokratycznych (a więc zaprzeczają one twierdzeniom Jana Widackiego, Marii Anny Potockiej i Wojciecha Czuchnowskiego o mało znaczącej roli tej osoby w działalności opozycyjnej i tym samym braku motywu do ustalonych w śledztwie przestępczych działań wobec niego).
Mówiąc o eskalacji działań wobec Stanisława Pyjasa należy również dodać, że do owej „doskonale funkcjonującej sprawy” (twierdzenie M. Potockiej,
W. Czuchnowskiego i J. Widackiego), krótko przed śmiercią pokrzywdzonego wprowadzono element czynnej prowokacji związany z rozesłaniem anonimowych listów do jego znajomych, w których szkalowano go o rzekomą współpracę z SB i podżegano do fizycznego rozprawienia się z nim.
Mając na uwadze, że były to działania nielegalne i przestępcze, to w pełni uprawniona na tym tle rodzi się hipoteza, że wobec nieskuteczności tej prowokacji z wykorzystaniem anonimów, grupa funkcjonariuszy ówczesnego Wydziału III SB, który podzielony był na tle personalnym i zawodowym – podjęła dalszą aktywność zmierzającą do zastosowania przemocy fizycznej, a to zaaranżowania pobicia pokrzywdzonego, w przekonaniu, że będzie to odebrane jako zemsta osób ze środowiska Stanisława Pyjasa za jego domniemaną współpracę z bezpieką.
Pociągnięcie takie, które mogło posłużyć, zarówno zastraszeniu pokrzywdzonego, jak również wprowadzić istotny podział i wzajemną podejrzliwość w rozpracowywanym środowisku, wnosiło także nowy element dynamizujący tę sprawę.
Nie można wreszcie pominąć bardzo istotnej okoliczności, stanowiącej znaczący sukces krakowskiej SB w związku ze śmiercią Stanisława Pyjasa, a to usytuowanie najlepszego ówczesnego agenta „Ketmana” w strukturach centralnych KOR-u, z którym nawiązał on kontakt dzięki tragicznemu zdarzeniu.
Całkowicie niezasadne są też twierdzenia Jana Widackiego, Marii Anny Potockiej i Wojciecha Czuchnowskiego w ich publikacjach, umniejszające rolę w tej sprawie tajnego współpracownika o pseudonimie „Ketman”, który jak wynika z dostępnych, nie budzących żadnych wątpliwości ustaleń dostarczał SB wyjątkowo wartościowych i wysoko ocenionych informacji, za co był wynagradzany w ponadstandardowym wymiarze.
Dla poparcia tego ustalenia warto również przypomnieć fakt wczesnego zadbania SB o usunięcie teczek osobowych i pracy tego tajnego współpracownika.
Za konieczne uważam też przestawienie bezspornych dowodów śledczych w kontekście całkowicie nieprawdziwych twierdzeń odnośnie rzekomych ustaleń sekcyjnych, lansowanych w publikacjach Marii Anny Potockiej i Wojciecha Czuchnowskiego.
Przede wszystkim zarówno w pierwszej jak i drugiej uzupełniającej opinii ZMS AM w Krakowie z 1977 roku wbrew twierdzeniom autorów publikacji, stanowczo wykluczono możliwość upadku z wysokości ( a więc ze schodów) na twarde podłoże jako przyczynę śmierci Stanisława Pyjasa. W oparciu o analizę obrażeń ciała i miejsca znalezienia zwłok, biegli wykluczyli możliwość upadku pokrzywdzonego na posadzkę z któregokolwiek miejsca na klatce schodowej.
Dodatkowo w trakcie przesłuchania prof. Zdzisław Marek współautor opinii sądowo- lekarskiej podał, że wydając drugą opinię uwzględnił w niej również swoje obserwacje na miejscu znalezienia zwłok, gdzie był w dniu 21 maja 1977 roku.
Zeznał także, że przyjmował ówcześnie dwie równoważne hipotezy, odnośnie zarówno czynnego lub biernego mechanizmu doznania urazów.
Uznał również za pomówienie twierdzenia, że wykluczał działanie osób trzecich i ewentualne zadawanie urazów przez te osoby.
Dodał ponadto, iż nigdy nie zaprzeczał, że Pyjasa mógł ktoś uderzyć, pobić, natomiast stanowczo wykluczył możliwość upadku z wysokości na twarde podłoże jako przyczynę śmierci pokrzywdzonego.
W dniu 15 września 1977 r. Prokuratura Wojewódzka w Krakowie umorzyła śledztwo, wobec niepopełnienia czynu przestępnego, przyjmując, że przemawiają za tym niewielkie obrażenia ciała i brak typowych dla upadku z wysokości obrażeń wewnętrznych oraz brak uszkodzeń w układzie kostnym poza kośćmi twarzoczaszki, co sugerowało zdaniem tego organu upadek na posadzkę z pozycji stojącej, a więc na skutek nieszczęśliwego zdarzenia.
Kolejną opinię w tej sprawie w dniu 28 kwietnia 1991 r. wydali Profesorowie Władysław Nasiłowski i Andrzej Jakliński z ZMS AM w Katowicach i Lublinie.
Uznali oni w szczególności, iż opisane obrażenia twarzoczaszki uwidocznione na fotografiach i ujęte w protokole sekcyjnym z 1977 roku powstały w następstwie urazu lub urazów zadanych we względnie dużą siłą i odpowiadać mogą one czynnym uderzeniom, ale powstać mogły także wskutek upadku na powierzchnię jakiegoś przedmiotu posiadającego wystające detale.
Jednocześnie zastrzegli, że wygląd i charakter obrażeń nie odpowiada zatem upadkowi na równe lub względnie równe twarde płaskie podłoże, za jakie uznali miejsce znalezienia zwłok.
Zdaniem tych biegłych, wybrzuszenie obejmujące warstwę wyrównującą pomiędzy ścianą, a posadzką, jak i wystająca nadlewka betonowa w sąsiedztwie gdzie spoczywała głowa denata miały ukształtowanie wyrównane, płaskie lub nieznacznie uwypuklone, a zatem nie odpowiadające zranieniom, a także innym obrażeniom zewnętrznym znalezionym na twarzy denata St. Pyjasa. Dlatego wyrazili pogląd, iż mało prawdopodobne jest, aby omawiane obrażenia mogły powstać w wyniku upadku i uderzenia o to miejsce.
Biorąc pod uwagę doświadczenie w podobnych przypadkach urazowych wskazali, że tego rodzaju rozmieszczenia i charakter obrażeń odpowiada częściej następstwom pobicia, np. przy uderzeniach pięścią, kastetem, butem, względnie innym narzędziem, a więc, że uraz czynny był bardziej prawdopodobny.
Odnosząc się natomiast do zasinień w okolicy brzegu pachwowego lewego i na lewym łokciu, biegły Władysław Nasiłowski zeznał, że jakkolwiek nie można określić precyzyjnie działającego narzędzia, to tego typu urazy powstają przy chwytaniu lub szarpaniu – brak jest natomiast możliwości ich odniesienia do mechanizmu upadku.
Skoro więc biegli medycyny z ogromnym dorobkiem naukowo – medycznym po wyglądzie obrażeń Stanisława Pyjasa wydali opinię bardziej prawdopodobną co do czynnego charakteru stwierdzonych u niego urazów twarzoczaszki – to niezrozumiała jest krytyka Marii Potockiej pod adresem Bronisława Wildsteina, który odniósł podobne wrażenie po obejrzeniu zwłok przyjaciela w kostnicy.
Prowadzone w latach 90-tych w kontekście nowej opinii biegłych medyków śledztwo dotyczyło dwóch zasadniczych wątków.
Pierwszy odnośnie wyjaśnienia okoliczności śmierci Stanisława Pyjasa przy przyjęciu różnych wersji śledczych, zakładających zarówno nieszczęśliwy wypadek jak i pobicie bądź to przez przypadkową osobę czy też przez funkcjonariuszy SB lub kogoś z inspiracji tego organu.
Drugi wątek sprawy dotyczył utrudniania w latach 70-tych postępowania prokuratorskiego w sprawie ustalenia okoliczności śmierci St. Pyjasa, zacierania śladów, tworzenia fałszywych dowodów oraz kierowania ówczesnego śledztwa na fałszywy trop.
Wobec wyczerpania możliwości dowodowych w wątku pobicia ze skutkiem śmiertelnym, śledztwo w tym zakresie umorzono 29 stycznia 1999 roku z powodu niewykrycia sprawców przestępstwa, przyjmując najbardziej prawdopodobną ówcześnie wersję pobicia i podrzucenia ciała w sieni kamienicy, przy czym nie wykluczono, że pobicia dokonano w piwnicy, gdzie mogło też dojść do zepchnięcia ofiary ze stromych schodów tam się znajdujących.
Przed wydaniem tego postanowienia, do odrębnego postępowania wyłączono obszerny materiał dowodowy dotyczący utrudniania śledztwa prokuratorskiego przez wysokich rangą funkcjonariuszy ówczesnego resortu spraw wewnętrznych.
Zarzuty w tym zakresie przedstawiono łącznie 6 podejrzanym, a to Wiceministrowi MSW w stopniu generała, Dyrektorowi Departamentu III MSW, Dyrektorowi Biura Śledczego, Zastępcy Komendanta Wojewódzkiego MO w Krakowie ds. SB, Inspektorowi Wydziału Inspekcji Biura Śledczego MSW oraz Naczelnikowi Wydziału III SB w Krakowie.
Do procesu dożyło jedynie dwóch podejrzanych, a to Inspektor Wydziału Inspekcji MSW oraz Naczelnik Wydziału III SB w Krakowie, którzy skazani zostali prawomocnym wyrokiem w styczniu 2002 roku za utrudnianie śledztwa.
Ostateczną, bo prawomocną na dzień dzisiejszy decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie zabójstwa Stanisława Pyjasa przez funkcjonariuszy SB w oparciu o kolejną opinię medyczną, ZMS AM we Wrocławiu wydał krakowski IPN w dniu 7 czerwca 2019 roku.
Szczegółowa lektura uzasadnienia tego postanowienia budzi jednak wątpliwości co do odrzucenia wersji śledczej przyjętej w umorzeniu z 1999 roku o upozorowaniu upadku Stanisława Pyjasa w sieni kamienicy przy ul. Szewskiej 7, po uprzednim jego pobiciu w piwnicy tej posesji, a co prokurator IPN zmuszony był uczynić w związku z treścią opinii ZMS AM w Wrocławiu i opartych na niej opracowaniach odnośnie mechanizmu powstałych u pokrzywdzonego obrażeń.
Na wstępie należy zauważyć, że swoją opinię sugerującą upadek pokrzywdzonego z dużej wysokości, biegli oparli przede wszystkim na ujawnionych po ekshumacji zwłok nieznanych wcześniej urazach w postaci złamań miednicy i kości udowej, które to obrażenia nie zostały stwierdzone podczas pierwszej sekcji zwłok Stanisława Pyjasa w 1977 roku.
Odnosząc się do mechanizmu powstania obrażeń ciała pokrzywdzonego biegli przyjęli, iż dla okoliczności jego zgonu istotny był stan znacznego upojenia alkoholowego, co sprzyjało zaburzeniom równowagi i mogło dojść do przekroczenia ochronnej bariery poręczy schodów klatki schodowej i upadku z wysokości między II a III piętrem wzdłuż ściany, która była bezpośrednim podparciem schodów.
Ponadto biegli wrocławscy nie podzielili wniosków wynikających z dwóch wcześniejszych ekspertyz, a to krakowskiej oraz medyków z Katowic i Lublina, dotyczących możliwości powstania obrażeń stwierdzonych u pokrzywdzonego w następstwie urazu czynnego.
Jednakże biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie nie byli w stanie wskazać jednoznacznie miejsca uderzenia pokrzywdzonego o posadzkę.
Z kolei opinie fizykochemiczne odnoszące się do mechanizmu powstania śladów na ubraniu pokrzywdzonego nie zdołały potwierdzić aby ślady ujawnione na nogawkach spodni pokrzywdzonego powstały na skutek kontaktu z tralkami lub balustradą barierki ochronnej.
Jednak wątpliwości co do zasadności wersji przyjętej na podstawie opinii biegłych wrocławskich dotyczą w szczególności:
– braku ujawnienia jakichkolwiek śladów otarć na elementach schodów lub ścianie, wzdłuż której miałoby z wysokości spaść ciało w kontekście twierdzeń, że część obrażeń powstała przed upadkiem pokrzywdzonego na posadzkę,
– zeznań świadka M. Czubaka, z których wynika, że ktoś „bardzo dyskretnie” starał
się otworzyć drzwi jego mieszkania ok. godz. 1:50, a więc w czasie kiedy według opinii biegłych z Wrocławia, St. Pyjas miał już nie żyć,
– odnalezienia przez Mieczysława Czubaka w godzinach porannych nieopodal drzwi chlebaka Stanisława Pyjasa. Jeżeliby pokrzywdzony miał wypaść przezb arierkę, dlaczego chlebak leżałby w miejscu oddalonym od niej?
Wskazuje to na próbę pozorowania pobytu tam Stanisława Pyjasa, ale nastąpiło już po jego śmierci,
– wysokości barierki wynoszącej od 77 do 95 cm, co przy bardzo niskim wzroście i małej posturze pokrzywdzonego, nie sprzyjało samoistnemu wypadnięciu przez nią,
– braku okularów przy zwłokach i w sieni kamienicy, w sytuacji znalezienia takowych w piwnicy , gdzie po tragicznym zdarzeniu pracownicy cukierni stwierdzili ślady zaistniałej tam dynamicznej akcji,
– zadziwiającego nie przeprowadzenia oględzin piwnicy mimo, że było to pomieszczenie w bezpośredniej bliskości znalezienia zwłok za wahadłowymi drzwiami sieni, w której leżało ciało i sprzyjało popełnieniu pobicia, bez obawy zarejestrowania jakichkolwiek odgłosów wobec głośnej pracy agregatu,
– odnalezienia tylko jednego nadającego się do identyfikacji odcisku palca Mieczysława Czubaka, co świadczy o zacieraniu śladów, zanim świadek ten wyszedł z mieszkania w godzinach wczesnorannych na klatkę schodową,
– braku dochodzących z klatki schodowej głośniejszych odgłosów, krzyków rozpaczy, przerażenia, jakie niewątpliwie wydawałaby osoba, która znalazła się w sugerowanym niebezpieczeństwie,
– ustalenia, że charakterystyczne obrażenia lewej kończyny górnej zaistniały w innych okolicznościach i innym czasie niż przy upadku z dużej wysokości.
Przedstawione powyżej okoliczności, to jedynie część przykładów budzących wątpliwości co do zasadności wersji upadku ze schodów w sieni kamienicy i wykluczenia wersji pobicia, a być może również zepchnięcia St. Pyjasa ze stromych schodów piwnicy i następnie podrzucenia ciała w miejscu jego ujawnienia.
Przyjęcie takiego przebiegu zdarzeń, tłumaczyłoby również ujawnione na ciele przyżyciowe ślady na powierzchni brzegu pachwowego lewego i przyśrodkowej powierzchni stawu łokciowego lewego, (zasinienie z nieznacznym otarciem naskórka), mechanizmu powstania których ostatni zespół biegłych nie potrafił jednoznacznie uzasadnić w kontekście swojej wersji o upadku z wysokości, a mogły one być wynikiem siłowego prowadzenia ofiary poza sienią kamienicy, na podwórku przed piwnicą.
Wersji tej nie sprzeciwia się również nasiąkliwy charakter krwawych plam na koszulce, jeżeli przyjąć, że po uderzeniu i zepchnięciu ze schodów piwnicy, ciało niesione było twarzą do góry i rzucone w sieni, gdzie je ujawniono w bardzo bliskiej odległości od wahadłowych drzwi, co nie musiało spowodować zaplamienia tego odcinka drogi krwi, która wsiąkała w brodę i odzież.
Z kolei brak kroplistych plam na koszulce po uderzeniu, tłumaczą wyniki pierwszej sekcji o natychmiastowej utracie przytomności pokrzywdzonego i przyjęcia pozycji poziomej.
Przykładów przemawiających za wątpliwościami w odrzuceniu wersji pobicia i podrzucenia ciała można by przytoczyć znacznie więcej.
Finalnie pragnę podnieść, iż swoje uwagi opieram na znajomości akt sprawy, którą zajmowałem się od 1991 do 2008 roku, kiedy to przekazałem ją jako prokurator prokuratury powszechnej do kontynuowania przez krakowskiego IPN z uwagi na właściwość rzeczową tego organu, wyłącznie kompetentnego do dalszego prowadzenia postępowania dotyczącego zbrodni komunistycznej i przeciwko ludzkości, albowiem taki status uzyskał rozpoznawany czyn, stosownie do ustawy z 18 grudnia 1998 roku o Instytucie pamięci Narodowej – Komisji Ścigania przeciwko Narodowi Polskiemu (Dz. U. z 2018 r., poz. 2032).
Ponadto wykorzystałem moją wiedzę i doświadczenie uzyskane w wielu podobnych sprawach jakie prowadziłem w ramach swoich obowiązków służbowych dotyczących postępowań odnośnie badania sposobu działania peerelowskich służb specjalnych od 1945 do 1989 roku.
Śledztwa te prowadziłem osobiście początkowo jako prokurator jednostek powszechnych, a następnie jako oskarżyciel Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie.
W trakcie swojej pracy na tym odcinku działalności prokuratorskiej zapoznałem się z setkami akt i dokumentów o najwyższym gryfie tajności, uzyskując wiedzę w zakresie metod, form i sposobu działania komunistycznych organów ścigania.
Z poważaniem
Krzysztof Urbaniak